niedziela, 30 sierpnia 2009

O Wolnomularstwie pod koniec wakacji

Drodzy Czytelnicy,

Kończą się wakacje, a w związku z tym w niedługim czasie zaczynają pracę wolnomularskie Loże. Piszę z głęboką świadomością faktu, że milczenie panujące na blogu wywołało w niektórych z Was żal, zaś w innych poczucie, że blog okaże się niewypałem. Nie miał on być jednak w zamierzeniu ani żadną bombą, ani sensacją. Bo wolnomularstwo jest tematem sensacyjnym tylko dla osób, które bądź to mało o nim wiedzą, bądź też jego istnieniem tłumaczą sobie zło na świecie (teorie spiskowe) oraz własne niepowodzenia (kozioł ofiarny), a zatem potrzebują fantazjowania na jego temat dla własnego dobrego samopoczucia, być może z braku umięjętności poradzenia sobie inaczej, bez oczerniania bliżnich. Po raz kolejny, tym razem - mam nadzieję - dosadniej, oświadczam, że wpisy będą wówczas, gdy autor znajdzie wśród swych obowiązków czas, poczuje natchnienie i pisanie będzie mu sprawiało przyjemność :-).

Odniosę się teraz do niektórych wpisów wśród komentarzy. Na pozostałe przyjdzie czas w następnej kolejności. Cieszę się z licznych głosów, bowiem założeniem bloga - nadal - jest dialog.

Z całą przykrością muszę stwierdzić, że nic mi nie wiadomo o naszej władzy nad światem; przyznam, że chętnie pozbyłbym się całej tej uciążliwości życia codziennego, konieczności zarabiania na siebie i bliskich, kształcenia charakteru i siły życiowej w trudnych warunkach panujących na planecie Ziemia itp. Zamiast tego porządziłbym sobie światem, jednak najwyraźniej po prostu nie doszedłem jeszcze do owych 10 tys. najbardziej wtajemniczonych, o których pisze jeden z Anonimów w komentarzach. Zastanawia mnie, skąd tyle osób na świecie, nie będących Wolnomularzami, które znają "prawdę" na temat tego ruchu, którą sami masoni poznają, rzekomo, dopiero na najwyższych szczeblach. Tak czy inaczej, wszyscy Bracia, których spotkałem, to zupełnie normalni i sympatyczni ludzie. Nie wykazują cech rządzenia światem. Wykazują jednak statystyczną nadreprezentację panowania nad samym sobą, własnym życiem i własnymi emocjami. Do tego bowiem zmierza nasz ruch - do samodoskonalenia. Faktem jest, że nie każdy kandydat przechodzi kwalifikację - właśnie dlatego, że pragniemy w naszych szeregach ludzi, których autentycznym celem jest samodoskonalenie, a nie zwykła ciekawość albo pragnienie wejścia w jakieś "układy". Po przemyśleniu całej sprawy, wcale nie chce mi się zmierzać do rządzenia światem. Wolę poznawać życie, ludzi, przyrodę, sztukę, podróżować, mieć miejsce na luz i odpoczynek, a także mieć dystans - przede wszystkim do siebie. Czego życzę również i wszystkim autorom gniewnych głosów w komentarzach. Tym bardziej, że nikt nie jest zmuszany do czytania tego bloga - zaproszenie do jego czytania jest skierowane przede wszystkim do osób, którym czynność ta sprawia li to radość li to pożytek intelektualny. Jeśli kogoś (głównie Anonimów) ten blog tylko denerwuje, to czemu poświęcać mu w ogóle uwagę i czas?

Kolejny Anonim zarzuca naszej organizacji tajność. Jak wielokrotnie mawiał Tadeusz Cegielski, masoneria nie jest organizacją tajną, a dyskretną. Stopień jej dyskrecji zależy od czasu i miejsca, w którym działa. Masoneria w Polsce przetrwała okupację i komunizm tylko dzięki głębokiej konspiraji (jedni i drudzy opresorzy, jak każdy system autorytarny, zwalczali wolnomularstwo). We współczesnej Polsce wciąż jeszcze istnieją uprzedzenia na temat ruchu, podsycane przez różne środowiska, jednak na szczęście świadomość społeczna co do prawdziwej roli i historii ruchu w naszym kraju z roku na rok rośnie, kosztem zabobonu. W wielu krajach Europy, a także w USA, adresy Lóż, a także dane ich oficerów, można znaleźć w książce telefonicznej. W Internecie można znaleźć wiele stron Lóż amerykańskich, angielskich czy niemieckich ze zdjęciami ich członków i terminarzem otwartych pikników czy wykładów. Na portalach zawodowych czy społecznościowych, takich jak LinkedIn, albo MySpace, można znaleźć wiele osób otwarcie wskazujących wolnomularstwo wśród swoich zainteresowań czy afiliacji. W naszym kraju pokutują resztki zabobonu na temat ruchu, zaś sama organizacja jest bardzo mała w porównaniu do innych krajów - co zawdzięczamy w dużej mierze rozbiorom i okupacji.

Wolnomularstwo w kraju jednak żyje i rozwija się, choć nie jest tak obecne w życiu społecznym jak w innych państwach. Osoby zainteresowane mają jednak wszelką możliwość poznawania go (np. poprzez coraz częściej organizowane konferencje naukowe, czasopismo Ars Regia czy też działania pojedynczych Braci - takie jak np. niniejszy blog), a nawet kandydowania na członka. Kolejny z anonimów zarzuca polskiej masonerii "brak siły sprawdzej". Należy jednak postawić pytanie - w czym ta siła miałaby się przejawiać? Organizacja ta z natury nie angażuje się w politykę. Siła sprawcza wolnomularstwa przede wszystkim leży w kształceniu swoich członków oraz czynieniu ich lepszymi ludźmi - co przejawia się w ich indywidualnym życiu zawodowym czy społecznym - jednak nikomu nie mówi się, co dana osoba ma robić. Ideały wolnomularskie (wolność, równość, braterstwo), każdy mason realizuje we własnym rozumieniu, sumieniu i na własny sposób, a zatem wpływ organizacji na "realia" wcale nie musi być widoczny i oczywisty. Dla niektórych może oznaczać to wyłącznie "tajne machinacje i manipulacje"... gdy brakuje fantazji by wyobrazić sobie, że praca nad samym sobą to nie muszą być puste słowa.

Panią Annę w tej chwili przepraszam za przeniesienie "tematu kobiecego" na później, jednak temat ten zasługuje na osobny wpis, zaś po takiej przerwie chciałem odnieść się do kilku punktów, które pojawiły się w komentarzach.

Tymczasem kończę, z braterskimi pozdrowieniami (w końcu docelowo mówimy o braterstwie ludzkości, a nie jakiegoś wąskiego grona osób) oraz zapewnieniem, że postaram się odpisać na kolejną porcję komentarzy w jak najkrótszym czasie!